KsiezaPedofile.Info

 
Główna Małoletni Rodzice O Nas Kontakt
STRONA GŁÓWNA
oskarżenie
Ks. CZESŁAW MACIASZEK
Ks. WŁADYSŁAW KRAWCZYK
Ks. PIOTR SKURA
REAKCJA DIECEZJI PŁOCKIEJ
REAKCJA WATYKANU
UKRYWAJĄ KS. PEDOFILÓW
DOKUMENTY
AUDIO/VIDEO
FORUM DYSKUSYJNE
linki
RUCH OFIAR KSIĘŻY
 

Jeśli byłeś wykorzystany seksualnie przez księdza lub innego pracownika kościoła kliknij po więcej informacji

Jeśli posiadasz informacje o seksualnym wykorzystywaniu przez księdza lub innego pracownika kościoła kliknij po więcej informacji

 

ks. MGR.

CZESłAW MACIASZEK

Ks. Mgr. Czeslaw Maciaszek

Zakroczym rok 1969. Zbliżało się do końca wakacji. Ludzie latali po sklepach, w których nigdy nic nie było. Po wszystko trzeba było jeździć do Warszawy albo do Twierdzy w Modlinie. Jakie to były czasy?
Pamiętam dokładnie po dzień dzisiejszy, pierwsze spotkanie z księdzem Czesławem Maciaszkiem - (zdjęcie obok).
Jak zwykle nie było co robić z czasem. Na pójście do kina, które było jedyną rozrywką w mieście było za wcześnie.
Msza Święta w kościele parafialnym dopiero o szóstej. Co za cholerny grajdołek. Nigdy nic się tu nie dzieje. Tylko ci... zawsze mają co robić... pomyślałem patrząc na ludzi stojących pod kioskiem z piwem. Odejdą aż wszystko wypiją. Skąd oni mają pieniądze?.

Zaczął padać deszcz, dlatego chyba wszedłem do spółdzielczego sklepu ze sprzętem elektronicznym.
Wejdę i poczekam tam aż przestanie padać... i tak nie ma co robić, pomyślałem.
W sklepie było dużo ludzi... co dopiero "rzucili" magnetofony. Ludzie narzekali, że drogie, ale kupowali.
Zacząłem się rozglądać za jakimś znajomym, kiedy ku mojemu zdziwieniu zobaczyłem w sklepie księdza.
Jakiś nie tutejszy pomyślałem. Poprzedni ksiądz Wikariusz wyprowadził się już dawno. To pewnie nasz nowy ksiądz. Udałem się w jego kierunku. I tak jak (ksiądz proboszcz nas zawsze uczył) mówię... niech będzie pochwalony Jezus Chrystus... a on z uśmiechem... a na wieki. na wieki... co za grzeczny chłopak.
Jak masz na imię? Podał mi rękę przyciągając do siebie tak jak by mnie dobrze znał.
Wicek powiadam... Wincenty to ładne imię. Wiesz, kim był Święty Wincenty? Do kościoła chodzisz?
Wiem... co bym nie wiedział, jestem przecież ministrantem i to najlepszym.
Miło usłyszeć.
Jestem nowym Wikariuszem, możesz nazywać mnie ksiądz Czesław.
Dużo ludzi, zmęczony jestem, ksiądz musi usiąść powiedział jakby do siebie... i usiadł na rogu krzesła, rozkraczając nogi przykryte sutanną. no chodź tu ... bo cię ludziska zagniotą... co taki nieśmiały... księdza się wstydzisz ?... pewnie coś przeskrobałeś?.

Ale fajny ksiądz... pomyślałem.

Rozkraczony, przyciągnął mnie do siebie tak, że moja noga dotykała jego krocza.
Przyjdź na zebranie ministrantów. Jestem innym, dobrym Wikarym i lubię pracować z młodymi ludźmi pełnych życia. Nie usłyszałem, co mówił dalej, bo stojąc pomiędzy jego nogami i dociśnięty do jego krocza, poczułem, że coś zaczęło uwierać mnie w nogę.
Czy to możliwe, co czuję?. Nie to nie możliwe. To musi być krawędź krzesła.
Spojrzałem na jego kolana. Ale przecież, on siedzi na krawędzi. To nie krzesło to jego "członek"! Co ja wydziwiam. To nie możliwe. Czułem jak robię się czerwony na twarzy. Chciałem się wyrwać uciekać ale nie mogłem bo ksiądz ściskał mnie swoimi kolanami i kurczowo za rękę. Nie będę przecież krzyczał. Co za wstyd!. Co ludzie powiedzą, pomyślałem.
Mówił do mnie ocierając się o moją nogę. A ja stałem nie mogąc się ruszyć. Wiedziałem, że jestem czerwony "jak burak" ksiądz mówił coś do mnie ale ja nie słyszałem co. Myślałem tylko o tym czy jest to możliwe. Co się dzieje!. Przecież to ksiądz... co ja wymyślam?. Głupi jestem czy co ?. Jak ja mogę myśleć takie rzeczy o księdzu.
Po kilku minutach ksiądz uwolnił mnie z uścisku jego kolan wstał z krzesła, uśmiechnął sie i powiedział; ksiądz nie będzie cię już zamęczał... przyjdź na zebranie z ministrantami to zapoznamy się bliżej.
Wyszedłem ze sklepu cały spocony i z wielką tremą. Nie mogłem uwierzyć temu, o czym myślałem. Co ja wydziwiam?. Zwariowałem zupełnie. Przecież to ksiądz. Starałem się zmienić moje myśli.
Ks.Czesław. A to dopiero wszyscy ministranci będą mi zazdrościć.
Zanim oni go poznają, ja już mogę zwracać się do "nowego" księdza po imieniu.
I to się przecież liczy najbardziej.
Ale ludzie w sklepie patrzyli. Ksiądz tak jak by mnie znał od lat. Ja to dopiero mam szczęście do ludzi... pomyślałem.
Następny ksiądz mnie lubi. Lecę do ojca pochwalić się, że rozmawiałem z nowym księdzem. Ojciec lubił jak mówiłem o kościele czy księżach. Będzie zadowolony, kiedy mu opowiem o spotkaniu.
Oczywiście nie mogę powiedzieć wszystkiego. To by dopiero było.
Uznałby mnie za kłamcę i to wszystko. A zresztą, musiało mi się tylko wydawać.
Przecież to ksiądz. Pamiętałem ojca słowa, że "ksiądz jest jakby namiestnikiem Chrystusa, bo naucza jak Chrystus... i ma powołanie od samego Boga. Ksiądz jest dobry tak jak Chrystus i nie jest w stanie robić źle".
Opowiedziałem ojcu wszystko z pominięciem tego, co ksiądz robił i "moich nieczystych" myśli.
Obwiniając siebie o przywidzenia, nie zdawałem sobie sprawy z tego co się stało jak i z tego że jest to początek wydarzeń, które będą miały tak ogromny wpływ na moje przyszłe życie.

Wkrótce po poznaniu księdza Czesława nie miałem wątpliwości, co do tego, że jest to naprawdę "inny ksiądz" i naprawdę lubi młodych. Dobra oznaka dla nas ministrantów.

Ksiądz Czesław rozpoczął od "otwarcia drzwi" do swojego mieszkania. I to w pełni tego słowa znaczeniu. Nawet, kiedy nie było go tam drzwi były dla nas otwarte tak jak do klubo-kawiarni. Było jasne, że rozpoczyna się dla nas inne nieznane dotąd "życie ministranckie".

Wszyscy byli szczęśliwi z faktu, że nowy Wikariusz jest taki otwarty do młodzieży. To naprawdę "dar od Boga" mówili starsi ludzie.

Nikt nie mógł przecież przewidzieć, wydarzeń, które po dzień dzisiejszy wywołują ścisk mojego serca i nieustające psychiczne cierpienie.
Wydarzeń, które nie jestem w stanie usunąć z mojej pamięci i pomimo że miały one miejsce wiele lat temu, pamiętam każde słowo i zdarzenie tak jak by wszystko to miało miejsce... wczoraj. Pamiętam każde słowo, wypowiedziane przez trzech księży. Ks. Maciaszka, Ks.Krawczyka i Ks.Skurę.

Pamiętam dokładnie, ale rozumiem inaczej bo przecież wtedy byłem za młody żeby rozumieć cokolwiek.
Ale kiedy zacząłem rozumieć, że oni nie wierzą w to, co nauczają i że po prostu zostałem oszukany, uciekłem jak mogłem najdalej. Winiłem też mojego ojca, którego "ślepota religijna" przyczyniła się również do spowodowania moich cierpień.



Wincenty Szymański
 

 

Kanada, Toronto, 20 listopada 2006


 

 
 

Zakroczym.Info

 

 

RuchOfiarKsiezy.Org | KsiezaPedofile.Info | Zakroczym.Info

Dozwolone rozpowszechnianie materiału

z zaznaczeniem skąd pochodzi